Nowości, nowości, cz. 3

I oto jedziemy z ostatnim rzutem! Dziś również różnorodność milion 😉

Wśród moich muzycznych znajomków krakowski zespół Outre to dość częsty obiekt heheszków, ale uznałem, że chociaż raz wypadałoby Hollow Earth przesłuchać, bez uprzedzeń.

No i to w gruncie rzeczy całkiem przyzwoite granie – ot, taki trochę klon Hate. Nie dla mnie zupełnie, ale – tak à propos Hate – hejtować nie zamierzam. Muzyki, bo okładkę jak najbardziej 😀

Posłuchałem również najlepiej jak dotąd brzmiącego Belzebonga, czyli Light the Dankness. Dla miłośników rasowego stonera uczta bez dwóch zdań.

Obadałem też rzetelnie debiut Totenmesse, TO. Świetny, ambitny, nowoczesny black – zwłaszcza wokalnie robi wrażenie, no ale to raczej nie może dziwić, zważywszy na obsadzenie stanowiska piosenkarskiego panem Stawroginem. Obecnie u mnie w rankingu wprawdzie za Kriegsmaschine i Goryczą… ale niedaleko 😉

A wydana nieco z zaskoczki Lawa In Twilight’s Embrace też plasuje się u mnie dość wysoko w klasyfikacji nowo wydanych diabolicznych wyziewów. Hitów nie brak, aczkolwiek Vanitas bardziej trafiało w mój gust.

No tak, odkąd Pewna Urocza Blondynka włączyła mi Until Eternity i Preserved Roses, nie ukrywam, że mam słabość do tej kapeli. I nie, nie jest to kolejny klon Evanescence, aspirujący tylko do tego, żeby nagrać obrzydliwie amerykański kawałek do obrzydliwie amerykańskiego netfliksowego gunwa dla zbuntowanych nastolatków. Tu są tak przejmujące emocje i tak niegłupie melodie, że nie patrzę na Blackbriar przez pryzmat szufladki, do której został siłą rzeczy wtłoczony. Ja tu po prostu widzę fajny zespół.

Dajcie szansę i odpalcie EP-kę We’d Rather Burn. A jak się spodoba, to polecam zeszłoroczną Fractured Fairytales – moim zdaniem jeszcze ciekawszą 😉

Jeśli widzieliście niedawno na peju fotki TRANQ , widzieliście też pewnie, że strasznie mi się podobały piosenki z Pauza – Play w wersji live. I tak, uważam, że to jest muzyka stworzona do koncertów, jak odpowiednio się podkręci basy i zrobi taki wręcz mroczny, transowy klimat.

Studyjnie nie ma tego kopa – za to jest bardziej refleksyjnie, co też ma swój urok 🙂 Obadajcie ten pomorski psychopop.

No, to większa partia odhaczona! Ciekawe, kiedy następna 😉