Graspop Metal Meeting 2018

A może by tak wybrać się na naprawdę wielki festiwal? Swego czasu regularnie jeździłem na Brutala, owszem, ale „najbardziej polski z zagranicznych festów” to impreza na jakieś 18 tysięcy ludzi. Tym razem myślę o takiej na 150 tysięcy.

Jak spojrzycie na plakat, to chyba nie będziecie mi się dziwić 🙂

No przecież od tego nadmiaru dobroci oszaleć można!

Spróbowałem tak wstępnie przyjrzeć się rozpisce i wytypować pięć kapel, które najbardziej bym chciał w dany dzień zobaczyć ze względów takich czy innych. Tak NAJBARDZIEJ najbardziej.

No to jedziemy.

Czwartek

Holendrzy oczarowali mnie w marcu na gigu w krakowskiej Alchemii. Bardzo chętnie przekonam się, jak ten mroczny okultystyczny rock sprawdza się w warunkach festiwalowych.

Zespół, który sprawił, że pierwszy raz od eonów zostawiłem aparat i rzuciłem się w samo centrum młyna. Jeden moich ulubionych korów.

Solowa płyta jest bardzo spoko – chcę tego na żywo.

Nigdy nie widziałem, a poważam max. Also, mogłyby być piękne foty.

Sentyment do Axla i wspomnienie gówniackich czasów 🙂 A poza tym chcę mieć taką legendę w portfolio 🙂

Piątek

Wolałbym wprawdzie zobaczyć ich z Howardem, no ale taki wariant też przyjmę, a co. Niech tylko wjedzie The Element of One i nie ma mnie dla nikogo 😀

No wiem, teraz troszkę już beka i „granie dla dziewczyn”, ale mają na koncie tyle bangerów, że choćby z tego względu trzeba zobaczyć. A poza tym chcę się przekonać, czy M Shadows to nadal jeden z najlepszych wokalistów, jakich znam.
Bo wiecie:

No heloł, ich też chcę mieć w portfolio 😀 Ostatni raz widziałem Mejdenów milion lat temu, jeszcze na, uwaga, Mystic Festival (tak, było takie coś) i pamiętam, że było to magiczne przeżycie. Sporo się od tamtej pory zmieniło, ale szacunek trwa niezmiennie.

Może i ostatnio nieco się zagubili, ale to nadal jeden z najlepszych korów. I na żywo miażdżą system – wiem, bo już raz widziałem.

Najważniejszy dla mnie zespół na całym festiwalu. I w ogóle jeden z najważniejszych dla mnie zespołów.
Marzę, żeby ktoś w końcu sprowadził ich do takiej Tauron Areny.

Sobota

Oborze, jak ja ich kiedyś lubiłem, chyba ze trzy razy byłem na gigu. Miło będzie sentymentalnie potupać nóżką do tego country rockabilly.

Beka i „granie dla dziewczyn”, vol. 2. Ale nie dbam o to, gdyż albowiem pozbyto się emoDenisa i wrócił (odchudzony) kolejny z grona piosenkarzy wpędzających w kompleksy wszystkich tych, którym się wydaje, że jakoś tam sobie radzą ze śpiewem. Pal licho serowość części numerów – chcę typa usłyszeć na żywo 🙂

Zakładam, że tu nikt rurki nie ukradnie i ze sceny poleci wiadro blasfemii 😉

Strasznie ciekawy projekt. Bardzo dobre wrażenie na mnie zrobili przed Behemothem. Chcę więcej.

Tego pana też na żywo nigdy nie widziałem – ponoć dramat, ale i tak muszę się przekonać naocznie. W końcu to jeden z twórców, którzy wywarli na mnie największy wpływ.

Niedziela

Dobrych korów nigdy dość.

Megaobciachowy zespół, który strasznie lubię i na który ochoczo pobiegnę z Pewną Uroczą Blondynką, jak tylko nadarzy się okazja, aby pośpiewać o cadillacach 🙂

Zawsze lubiłem, nigdy nie widziałem. Na żywo ponoć bdb.

Tych też super by było zobaczyć po latach, zwłaszcza że znów nagrywają całkiem niekiepskie piosenki. Also, chyba Andrea już tak potwornie nie fałszuje 😉

Sabbathów już nie zobaczę, no to może chociaż Ozzy’ego solo się uda. Jeśli mowa o legendach, chyba o uwiecznieniu żadnej nie marzę bardziej.

Koniec wyliczanki. A co los przyniesie… zobaczymy 🙂